W stajni było cicho. Konie zostały
wypuszczone na padok, na noc. Ciepłą noc. Luna była w ciąży.
Została sama. Dziewczyna bała się. Bała. Najbardziej w życiu.
Nie jest jeszcze dorosła. Nie potrafi zrozumieć pewnych rzeczy.
Kocha Lunę, kocha jej źrebaka. Tylko to teraz się liczy. Klacz
ciągle drżała. Maya bała się zawołać po pomoc. Poród się
zaczął jakieś 15 minut temu. Już niedługo powinno być w
porządku. Kolejny dzieciak w stajni. Dziewczyna próbowała wygnać
złe myśli z głowy. Zaczęła śpiewać Lunie. Nuciła pewną starą
pieśń, jej ulubioną, poznaną jeszcze w czasach, kiedy nie znała
koni. Mruczała niezrozumiały tekst. Cichutko. Jakby cały świat
się zatrzymał. Śpiewała o nieszczęśliwej miłości. O
rozstaniu. O powrocie. O rozkwicie, spędzonych chwilach razem, przy
kominku w ciemną, zimową noc. W lecie na łące, przy śpiewie
ptaków, szumie liści i dźwięku płynącego strumyka.
Już koniec weekendu :( Ferie dopiero 11 II tak więc dupa. Powinnam iść jeszcze na 4 jazdy do Lalina - zaledwie jedną mam na 100 % pewną. Super. Jak tak dalej pójdzie to bd dupa na tym obozie a nie skoki -.-
Gejsza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz